(APH) Zaginiony Litwin [PrusLiet] by Noodle1210, literature
Literature
(APH) Zaginiony Litwin [PrusLiet]
Czajnik zagwizdał głośno, na moment zagłuszając jedną z tych kiczowatych, świątecznych piosenek, lecących w radio. Za oknem wirowały płatki śniegu, okrywając Warszawę białym puchem, który niezbyt długo cieszył oczy, bo szybko zamieniał się w brzydką, szarą pluchę. Nikt nie miał najmniejszej ochoty wyściubiać nosa za drzwi, gdy w środku było tak przyjemnie ciepło, pachniało herbatą z miodem, kolorowe światełka migały wesoło, a ciche nucenie kolęd mieszało si
(APH) Nie powinienem (LietPol) by Noodle1210, literature
Literature
(APH) Nie powinienem (LietPol)
Wskazówki starego zegara, wiszącego w salonie, na moment zatrzymały się na godzinie piątej. Za oknem zaczynało już świtać. Blade promienie z uporem próbowały przebić się przez grube zasłony, które ktoś nerwowo szarpnął i rozsunął do końca. Stara drewniana podłoga cicho skrzypiała pod nikłym ciężarem bosych stóp, przemierzających pokój w tę i we tę. Okno zostało uchylone, a duszący papierosowy dym, który kłębił się pod sufitem, powoli zaczynał się
(APH) Slodki poranek (FraPol) by Noodle1210, literature
Literature
(APH) Slodki poranek (FraPol)
W ramach miesiąca tematycznego "Pierwszy raz".
Zmarszczył nos.
Delikatna, słodka woń, przecisnęła się przez szczelinę w drzwiach, owionęła cały pokój i zakręciła się koło polskiej kichawki. Feliks przekręcił się na drugą stronę i wepchnął blond czuprynę pod kołdrę, mrucząc coś o pruskich zarazach, kryzysie i ruskiej wódce. Niestety uparty intruz ani myślał zostawić biednego człowieka w spokoju i dać mu się wyspać. Do tego doszło wyjątkowo głośn
(APH) Niespodziewana wizyta II (RusLiet) by Noodle1210, literature
Literature
(APH) Niespodziewana wizyta II (RusLiet)
Przyjazd kuzyna, łaskawie jakoś tam przez niego zapowiedziany, trochę pokomplikował, spokojne jak dotąd, życie prywatne Rzeczpospolitej Polski. Feliks stale musiał mieć Rosjanina na oku, bo kto wie, co tam mogłoby mu nagle odpieprzyć. Przecież nie znają się od wczoraj, swoje za uszami mają. Łukasiewicz postanowił dać Iwanowi drobny kredyt zaufania. Zastanawiał się tylko, kiedy zacznie tego żałować. Niespecjalnie by się zdziwił, gdyby jutro rano obudził się golusieńki poza granicami Warszawy, Liciek został
Zima, która odwiedziła Polskę z niemałym opóźnieniem, osiągała teraz apogeum swojego skurwysyństwa. Mróz niemiłosiernie szczypał w czerwone policzki, skrawek odsłoniętej szyi i dłonie, które desperacko pragnęły zaznać choćby odrobiny ciepła. Ulice pokryte białym puchem, skąpane w księżycowym blasku, tylko czekały, aż nieostrożny przechodzień poślizgnie się na oblodzonym chodniku i obije szanowne cztery litery. Mroźny wiatr plątał włosy i łamał smutne, czarne pa
Kochanie, zrozum, że Ja nie mam absolutnie nic przeciwko Twoim wieczornym wyjściom z kumplami. Twoim nocnym lub porannym powrotom na czworakach, zarzyganemu dywanikowi na korytarzu czy potłuczonym szklankom o szóstej nad ranem. Nie przeszkadza mi nawet, gdy przyprowadzasz Swoich przyjaciół do Naszego mieszkania. Nie drażni mnie błoto na nowej posadzce i Mój drogi krem, który beztrosko wsmarowany został w prysznicową zasłonę. A kluczyki do samochodu spuszczone w toalecie? To nic takiego. Moja bielizna wywieszona na balkonie obok bergamotek? Ależ kochanie, nie musisz prz
(APH) Niespodziewana wizyta I (RusLiet) by Noodle1210, literature
Literature
(APH) Niespodziewana wizyta I (RusLiet)
- Waniuszka…
- Da?
- A Ty się aby na pewno dobrze czujesz?
- Da.
- Mhm.
Wczoraj wieczorem, gdy Feliks naprawdę chciał mieć już święty spokój i iść spać, zadzwonił Iwan z krótką informacją, że on Polszy dawno nie widział, że z Polszą napić się chce i ogólnie, to przyjeżdża na tydzień, albo i dłużej i Feliks ma się go spodziewać jutro rano. Zanim Felek zdołał cokolwiek odpowiedzieć, Rosja rozłączył się. Słuchawka z głośnym trzaskiem upadł
- Wygląda na szczęśliwego, co nie? Chyba życie powoli zaczęło mu się układać, tak myślę.
Wychylił kolejny kieliszek wódki i znudzony oparł łokcie na blacie.
W barze nie było tłumów. Jedynie osiedlowi pijacy zajmowali wciśnięte w kąty stoliki. Narzekali na swoje upierdliwe żony, bezrobocie i panią Józie ze spożywczaka, co to im ostatnio nie chcę piwska na kreskę zapisywać. Na pogodę też narzekali. Pewnie dlatego, że przez zimno i deszcz nie mogą już siedzieć na ławce po
(APH) O polnocy na balkonie (PruMano) by Noodle1210, literature
Literature
(APH) O polnocy na balkonie (PruMano)
Ze zdziwieniem obserwowałem jak szara smużka dymu wydostaje się z jego ust i mknie ku górze. Nigdy wcześniej nie widziałem go palącego. Może nawet on sam zaskoczony był tym, że sięgnął po papierosa, a może to wcale nie był pierwszy raz, cholera wie. Po prostu zaproponowałem mu fajkę z czystej grzeczności, odruchowo.
Młody zakaszlał cicho. Udałem, że tego nie słyszałem.
Oparłem się o balustradę i pociągnąłem łyk piwa. Było całkiem niezłe, ale nie mogło się rów
(APH) Szczesliwe zakonczenie (FrUk) by Noodle1210, literature
Literature
(APH) Szczesliwe zakonczenie (FrUk)
Słone łzy skapywały na zmarzniętą i siną dłoń zmarłego.
- Wygląda jakby spał - wyszeptał brązowowłosy - tylko brak mu tego uroczego rumieńca, który jeszcze tak niedawno zdobił jego twarz.
Mężczyzna spojrzał po raz ostatni na swojego ukochanego i złożył delikatny pocałunek na zimnym czole.
Wieko trumny zamknęło się z cichym trzaskiem.
- Serio, Arthur? – ciszę, która od dobrych piętnastu minut wypełniała pokój, przerwał Alfred – Nie mogłeś tego sko
(APH) Zaginiony Litwin [PrusLiet] by Noodle1210, literature
Literature
(APH) Zaginiony Litwin [PrusLiet]
Czajnik zagwizdał głośno, na moment zagłuszając jedną z tych kiczowatych, świątecznych piosenek, lecących w radio. Za oknem wirowały płatki śniegu, okrywając Warszawę białym puchem, który niezbyt długo cieszył oczy, bo szybko zamieniał się w brzydką, szarą pluchę. Nikt nie miał najmniejszej ochoty wyściubiać nosa za drzwi, gdy w środku było tak przyjemnie ciepło, pachniało herbatą z miodem, kolorowe światełka migały wesoło, a ciche nucenie kolęd mieszało si
(APH) Nie powinienem (LietPol) by Noodle1210, literature
Literature
(APH) Nie powinienem (LietPol)
Wskazówki starego zegara, wiszącego w salonie, na moment zatrzymały się na godzinie piątej. Za oknem zaczynało już świtać. Blade promienie z uporem próbowały przebić się przez grube zasłony, które ktoś nerwowo szarpnął i rozsunął do końca. Stara drewniana podłoga cicho skrzypiała pod nikłym ciężarem bosych stóp, przemierzających pokój w tę i we tę. Okno zostało uchylone, a duszący papierosowy dym, który kłębił się pod sufitem, powoli zaczynał się
(APH) Slodki poranek (FraPol) by Noodle1210, literature
Literature
(APH) Slodki poranek (FraPol)
W ramach miesiąca tematycznego "Pierwszy raz".
Zmarszczył nos.
Delikatna, słodka woń, przecisnęła się przez szczelinę w drzwiach, owionęła cały pokój i zakręciła się koło polskiej kichawki. Feliks przekręcił się na drugą stronę i wepchnął blond czuprynę pod kołdrę, mrucząc coś o pruskich zarazach, kryzysie i ruskiej wódce. Niestety uparty intruz ani myślał zostawić biednego człowieka w spokoju i dać mu się wyspać. Do tego doszło wyjątkowo głośn
(APH) Niespodziewana wizyta II (RusLiet) by Noodle1210, literature
Literature
(APH) Niespodziewana wizyta II (RusLiet)
Przyjazd kuzyna, łaskawie jakoś tam przez niego zapowiedziany, trochę pokomplikował, spokojne jak dotąd, życie prywatne Rzeczpospolitej Polski. Feliks stale musiał mieć Rosjanina na oku, bo kto wie, co tam mogłoby mu nagle odpieprzyć. Przecież nie znają się od wczoraj, swoje za uszami mają. Łukasiewicz postanowił dać Iwanowi drobny kredyt zaufania. Zastanawiał się tylko, kiedy zacznie tego żałować. Niespecjalnie by się zdziwił, gdyby jutro rano obudził się golusieńki poza granicami Warszawy, Liciek został
Zima, która odwiedziła Polskę z niemałym opóźnieniem, osiągała teraz apogeum swojego skurwysyństwa. Mróz niemiłosiernie szczypał w czerwone policzki, skrawek odsłoniętej szyi i dłonie, które desperacko pragnęły zaznać choćby odrobiny ciepła. Ulice pokryte białym puchem, skąpane w księżycowym blasku, tylko czekały, aż nieostrożny przechodzień poślizgnie się na oblodzonym chodniku i obije szanowne cztery litery. Mroźny wiatr plątał włosy i łamał smutne, czarne pa
Kochanie, zrozum, że Ja nie mam absolutnie nic przeciwko Twoim wieczornym wyjściom z kumplami. Twoim nocnym lub porannym powrotom na czworakach, zarzyganemu dywanikowi na korytarzu czy potłuczonym szklankom o szóstej nad ranem. Nie przeszkadza mi nawet, gdy przyprowadzasz Swoich przyjaciół do Naszego mieszkania. Nie drażni mnie błoto na nowej posadzce i Mój drogi krem, który beztrosko wsmarowany został w prysznicową zasłonę. A kluczyki do samochodu spuszczone w toalecie? To nic takiego. Moja bielizna wywieszona na balkonie obok bergamotek? Ależ kochanie, nie musisz prz
(APH) Niespodziewana wizyta I (RusLiet) by Noodle1210, literature
Literature
(APH) Niespodziewana wizyta I (RusLiet)
- Waniuszka…
- Da?
- A Ty się aby na pewno dobrze czujesz?
- Da.
- Mhm.
Wczoraj wieczorem, gdy Feliks naprawdę chciał mieć już święty spokój i iść spać, zadzwonił Iwan z krótką informacją, że on Polszy dawno nie widział, że z Polszą napić się chce i ogólnie, to przyjeżdża na tydzień, albo i dłużej i Feliks ma się go spodziewać jutro rano. Zanim Felek zdołał cokolwiek odpowiedzieć, Rosja rozłączył się. Słuchawka z głośnym trzaskiem upadł
- Wygląda na szczęśliwego, co nie? Chyba życie powoli zaczęło mu się układać, tak myślę.
Wychylił kolejny kieliszek wódki i znudzony oparł łokcie na blacie.
W barze nie było tłumów. Jedynie osiedlowi pijacy zajmowali wciśnięte w kąty stoliki. Narzekali na swoje upierdliwe żony, bezrobocie i panią Józie ze spożywczaka, co to im ostatnio nie chcę piwska na kreskę zapisywać. Na pogodę też narzekali. Pewnie dlatego, że przez zimno i deszcz nie mogą już siedzieć na ławce po
[aph] Polowanie na labedzia [6] by KaiShouri, literature
Literature
[aph] Polowanie na labedzia [6]
Rozdział VI: Łabędzi śpiew
Szósty dzień tygodnia przyniósł koniec roku szkolnego. Wyszedł z budynku wczesnym popołudniem i przystanął w gorącej plamie słonecznych promieni, mijany przez podekscytowanych uczniów. Usunął się na bok i obrzucił wzrokiem szkołę, zdając sobie sprawę, że to już cztery lata, odkąd tu pracował.
Dobre cztery lata, pomyślał Taurys. To była dobra praca, należało tylko pamiętać, by unikać dyrektora, gdy nie był w humorze. Płacili
[aph] Polowanie na labedzia [5] by KaiShouri, literature
Literature
[aph] Polowanie na labedzia [5]
Rozdział V: Tysiącletnia Rzesza
Prawdziwe piękno sobotniego wieczoru docenić mogła jedynie osoba ciężko pracująca. Przeklinał los za to, że takową się stał. Ach, gdzie te piękne czasy, gdy stało się na czele armii, wymachiwało mieczem i strzelało, a potem, w alkowach, zażywało snu, odpoczynku i alkoholu, często przez wiele dni...
Obecnie Gilbertowi została jedynie niedziela i poprzedzający ją wieczór, więc gdy tylko ogłoszono zakończenie sobotniego posiedzenia, natychmiast wstał ze swojego
[aph] Polowanie na labedzia [3] by KaiShouri, literature
Literature
[aph] Polowanie na labedzia [3]
Rozdział III: Nowy, wspaniały świat
– Chcesz, bym przyśpieszył relokację?
Widział, jak na moment znieruchomiała. Kilka sekund później znów kroiła warzywa na zupę, jakby nic się właśnie nie wydarzyło, ale zdradziło ją nerwowe drżenie palców.
– Wychodzą za dwa miesiące na wolność – dodał cicho, bardzo cicho.
Przeszedł ją silny dreszcz, którego nie była w stanie zamaskować.
Przelotnie pomyślał o przeszłości, tak odległej, że była już
[aph] Polowanie na labedzia [2] by KaiShouri, literature
Literature
[aph] Polowanie na labedzia [2]
Rozdział 2: Wczoraj zgubiłem godność
Gdy tamtego dnia do berlińskiego gabinetu wtargnął Litwa ze zmierzwionym włosem i szaleństwem w oczach, Ludwig, siedzący za biurkiem, nawet nie drgnął.
– Co zrobiliście!? – wykrzyczał Litwin. – Przehandlowaliście nas!? Tak po prostu!?
Wciągnął powietrze i dopiero teraz zauważył dwie pozostałe bałtyckie personifikacje. Estonia patrzył w podłogę, Łotwa... Łotwa pokiwał głową ze smętną miną. Żaden się nie odezwał
Upewnił się, że niewielka kartka jest ciasno zwinięta, a sznurek mocno trzyma. Następnie przyłożył rulonik do łydki i zaczął wiązać, mocno dociskając do skóry, a gdy skończył, upewnił się, że papier nie przeszkadza mu ani w spokojnym marszu, ani w biegu. Opuścił nogawkę, do tej pory podwiniętą do kolana, a potem się uśmiechnął.
– Jest dobrze.
Ludwig nie uniósł wzroku, zajęty poprawianiem własnego kompletu dokumentów. W skupieniu kilkakrotnie sprawdził
Wieczorem przyniesiono mu metalowe wiadro, wypełnione zimną, ale świeżą wodą, co jeszcze bardziej poprawiło mu humor. Co prawda okoliczności, w jakich dostarczono mu wiadro, nie były aż tak przyjemne – znaj łaskę panów, ścierwo, to było najlepsze podsumowanie tej szarpaniny i koncertu bluzgów – ale i tak skorzystał z okazji, by się umyć. Dumę łatwo było pomylić z głupotą, a cuchnąć nie lubił. Zasnął wcześnie, zbierając siły na to, co miało nadejść i wstr